Strażnicy miejscy pomogli odnaleźć dziecko
Robert Duchowski
Piękna pogoda przyciągnęła na popularną Różankę tłumy mieszkańców, którzy radośnie świętowali 79 rocznicę polskiego Szczecina. Było kolorowo, głośno i wesoło. Dodatkowym atutem były dwa torty, którym częstowani byli przybyli na tą uroczystość szczecinianie. W tej ferii barw, smaków i muzyki doszło jednak do nieprzyjemnego incydentu. Na szczęście z szczęśliwym finałem.
Do dwojga strażników miejskich zabezpieczających imprezę na Różance ok. godz. 12:30 podbiegła nagle kobieta prosząc ich o pomoc w złapaniu jej chorej (schorzenie neurologiczne) 8 -letniej córki. Dziewczynka dostała ataku paniki i uciekała przed nią. Kobieta wskazała miejsce dokąd oddaliła się dziewczynka. Strażnicy od razu wszczęli poszukiwania i po krótkiej chwili zlokalizowali dziecko, które matka następnie próbowała uspokoić.
Dziecko reagowało agresją zarówno do niej, jak i wobec siebie samej. Po chwili znów próbowała uciec. Funkcjonariusze uniemożliwili jej próbę oddalenia się. Kobieta w dalszym ciągu próbowała uspokoić dziewczynkę, lecz to nie przynosiło skutku. Dziecko coraz bardziej traciło kontrolę nad sobą. W tej sytuacji strażnicy zdecydowali się za zgodą matki wezwać pomoc medyczną. Przez większość czasu miejscy stróże prawa musieli trzymać dziewczynkę, by ta w tym stanie nie zrobiła sobie krzywdy( próbowała wykonywać wobec siebie działania samodestrukcyjne).
- W tym momencie zaczął się gromadzić wokół interweniujących funkcjonariuszy tłumek gapiów, którzy robili zdjęcia i kręcili filmiki - relaconuje st. insp. Joanna Wojtach, Rzecznik Straży Miejskiej Szczecin. - Nie pomagał nawet sprzeciw kobiety i prośba o oddalenie się gapiów, bo to tylko wzmaga niepokój dziecka. Strażnicy pomagali mamie dziewczynki w uspokojeniu dziecka, nie robili jej krzywdy, wręcz przeciwnie!
Następnie strażnicy przenieśli dziecko do punktu opieki medycznej, gdzie ratownik medyczny podał małej lęki, które otrzymał od jej matki. Cały czas strażnicy musieli pomóc ją przytrzymywać, by ratownik zrobił to w sposób bezpieczny dla młodej pacjentki. Po jakimś czasie dziecko odzyskało kontakt z otoczeniem.
Okazało się, że powodem ataku była odmowa pracownika "Dmuchanego Zamku", aby dziewczynka mogła wejść na niego bez kolejki. Gdy mała dochodziła do siebie poprosiła o kawałek tortu ,który strażnicy jej dostarczyli .Później obserwowali jakiś czas zachowanie małej dziewczynki a ta już radośnie spędzała czas z bratem i mamą ciesząc się atrakcjami przygotowanymi na Różance.
- Smutne jest to, jaka była reakcja otoczenia: zbiegowisko i niewybredne komentarze, które na pewno nie pomagały w tej trudnej sytuacji - mówi Joanna Wojtach. - Na ile to było możliwe strażnicy starali się przeganiać ciekawskich, ale sytuacja była tak dynamiczna, że niestety niezdrowa ciekawość przyciągała ich w miejsce zdarzenia. To gwoli wyjaśnienia, jeśli w sieci pojawią się filmiki domorosłych operatorów.
Ważne, że wszystko skończyło się dobrze i strażnicy odnaleźli w tłumie dziecko.