Maks Kaśnikowski gra dalej!
Marta Kufel
Dobre wieści na koniec wtorkowych gier! Maks Kaśnikowski pokonał Jelle Selsa w pierwszej rundzie 30. edycji Invest in Szczecin Open i pozostaje w grze o tytuł. Holender poddał spotkanie po przegraniu seta (1:6). Rywalizacja o ćwierćfinał czeka Polaka w czwartek. Jego przeciwnikiem będzie Jaume Munar.
Jelle Sels to 28-letni zawodnik z Alphen aan den Rijn, który aktualnie notowany jest na 247. miejscu w rankingu ATP. Rok temu w listopadzie był 127. rakietą świata. W ubiegłym sezonie zanotował zresztą swój największy sukces w karierze, wygrywając turniej ATP Challenger w Mouilleron Le Captif.
Maks Kaśnikowski w rankingu jest 311. na świecie, a był już 21 miejsc wyżej. 20-latek cały czas robi progres i znacznie częściej pojawia się w imprezach cyklu ATP Challenger. W tym sezonie grał w ćwierćfinałach w Modenie oraz w Kozerkach.
Polak z Holendrem grali do tej pory raz. W sierpniu 2020 roku podczas turnieju ITF w Poznaniu lepszy okazał się Sels, wygrywając 3:6, 6:4, 6:2. Kaśnikowski zrewanżował się za tamto spotkanie, które było jego pierwszym seniorskim meczem w karierze zawodowej.
Tym razem polski tenisista wygrał premierową odsłonę 6:1, dwukrotnie przełamując podanie przeciwnika. Holender miał szanse tylko w jednym gemie na nawiązanie walki, ale nie potrafił jej dobrze wykorzystać. Po przegranej partii poddał spotkanie z powodu kontuzji.
- Widziałem, że rywal nie porusza się zbyt dobrze po korcie. Oglądałem jego poprzednie mecze i zauważyliśmy z teamem, że ma problemy z bieganiem do skrótów i starałem się to wykorzystywać. Wiedziałem, że będę musiał tak grać. Taka taktyka była przygotowana, nic mnie nie zaskoczyło – mówił po zwycięstwie Kaśnikowski.
Trybuny były wypełnione, bardzo dużo kibiców zdecydowało się na wspieranie polskiego tenisisty w meczu dnia, który rozgrywany był przy sztucznym oświetleniu.
- Zawsze bardzo miło jest grać w Polsce. Szczecińska publiczność zawsze staje na wysokości zadania i mocno mnie dopinguje. Mogę się jej odwdzięczyć dobrą grą – dodał tenisista.
- Nie mam problemów z grą przy światłach. Kiedy dowiedziałem się, że gram w sesji wieczornej, to w poniedziałek poszedłem na trening. Trochę inaczej gra się w takich warunkach, ale trzeba się do tego przyzwyczaić – powiedział Kaśnikowski.
Teraz Kaśnikowskiego czekać będzie starcie z Jaume Munarem, rozstawionym z numerem 3. Hiszpanem.
- To będzie dobra szansa na sprawdzenie się. Przygotowuję się do tego wyzwania, ale też chcę potraktować ten mecz, jak każdy inny – zapowiedział polski tenisista.
W środę Kaśnikowski nie będzie miał dnia wolnego, bowiem nie przed godziną 17:00 powinien pojawić się na korcie wraz z Łukaszem Kubotem, który wraca na szczecińskie korty po 13 latach. Polska para zagra Raulem Brancaccio i Pedro Martinezem.